Złe duchy wchodzące w ludzi za życia i pojawiające się w postaci ludzkiej lub zwierzęcej

Złe duchy wchodzące w ludzi za życia i pojawiające się w postaci ludzkiej lub zwierzęcej

Oskar Kolberg / Kraków, Modlnica



Złe duchy 

wchodzące w ludzi za życia i pojawiające się w postaci ludzkiej lub zwierzęcej. 

(Opętani. Potępieńcy. Strachy. Widma.

 

Diabli wchodzą czasami w nowonarodzone dzieci, wtedy zwłaszcza, jeżeli babka (akuszerka) przy której pomocy się rodzą, jest czarownicą. Ta bowiem posiada sposoby tajemne, ułatwiające przystęp złemu duchowi do duszy dziecka. Spostrzegłszy co się, święci, ażeby się od złego ducha. zabezpieczyć, należy rodzicom wypędzić exorcyzmami diabła wprowadzonego przed chrztem w duszę dziecka; inaczej, jeżeli dziecko bez exorcyzmu od razu do chrztu podadzą (nie wiedząc że akuszerka była czarownicą). to będzie ono miało imię (skłonność, miano) nie do dobrego, ale do złego, czyli krócej: będzie nosić imię do złego. Skoro oczarowane dziecko jest już ochrzczonem, wtedy nie tak łatwo zadanego diabła z niego wypędzić; wszelako sądzą niektórzy, że i po chrzcie do lat 7 są jeszcze sposoby wypłoszenia go, po upływie zaś owego czasu, żadna już tego niedokaże sztuka ani siła. Nieszczęśliwy wpada wówczas nieodwołalnie w diabelskie szpony i musi być zwolennikiem i sługą złego ducha przez całe życie, a po śmierci, dusza jego pozbawiona rozkoszy niebieskich, staje się potępioną na ziemi, i jest dla ludzi żyjących postrachem. 

Człowiek żywy dorosły, w którego duszę wszedł diabeł, staje się Opętanym [1]. W duszę człowieka opętanego diabeł różnemi wejść może drogami, czy to nosem, czy oczami, uszami, ustami, wreszcie każdym innym otworem, jaki sobie na ten cel upodoba. Z opętanych wypędzają diabła księża za pomocą exorcyzmów których formuła powszechnie jest znaną [2]. Wypędzony, temiż samemi ucieka drogami, któremi wszedł. U nas wypędzanie czarta miewa najczęściej miejsce podczas odpustów (jak np. na Kalwaryi Zebrzydowskiej, w Mogile, Leżajsku, Częstochowie itd.). Rozliczne krążą między ludem powiastki o opętanych, jak się oni boją krzyża, jak krzyczą na widok wody święconej, jak się odwracają przed chorągwiami i feretronami, jak wrzeszczą i szamocą się, jak w czasie odpustów bywają od tłumów potrącani, bici, kułakowani i na wszelki turbowani sposób. Scenę podobną dla wzbudzenia litości zgromadzonych osób światlejszych i zyskania jałmu­żny, odgrywają częstokroć z różnych stron nadciągające włóczęgi i dziadkowie odpustowi. Wszakże wykrycie tego rodzaju szalbierstw, niezdolnem jest obalić wiary w opętanych, silnie dotąd wśród ludu zakorzenionej. 

a) Opętanych przez złego ducha, upośledzonych na umyślnie, równie jak i dzieci zwane bogieniakami, odmiankami [...] prowadzą zdrowsi lub opiekuni na Kalwaryą (Zebrzydowską) i tam w rzece Cedrońskiej (gdy po moście górą niosą pobożni N. P. Maryję do grobu, w odpust Wniebowzięcia) kąpią ich okrywszy prześcieradłem, a gdy który z nich wnijść do wody dobrowolnie nie chce, wpychają go do niej gwałtem i kąpiąc biją lub ćwiczą rózgą. Księża. stojący na moście odmawiają nad opętanymi exorcyzmy [3]. Wszyscy zaś obecni mający przy sobie szkaplerze, koronki i t. p. świętości, wkładają je w usta, pilnując się aby zły duch wychodzący po egzorcyzmie z opętanego, nie wpadł komu z nich w otwartą gębę, lub do nosa, ucha. Podobnież i ci którzy przechodzą przez wodę Cedrońską albo opętanych we wodzie tej trzymają, nie zdejmują ze siebie odzienia, ale owszem podkasawszy się tylko lub podgiąwszy je nieco, przyciskają mocno suknie do ciała, mając i tę okoliczność na uwadze, że dla złego ducha stoji jeszcze inna droga otworem, którędyby dostać się mógł do duszy ludzkiej, gdyby koniecznie uwziął się na to i ludziom chciał dokuczyć. 

b) We Wspomnieniach z przeszłości Stanisł. hr. Wodzickiego (Czas krakows. 1873 Nr 68) czytamy: "Patrzałem na to w latach moich dziecinnych (około r. 1770), kiedy nie było miasta i wsi kościelnej bez kilku przynajmniej opętanych lub nawiedzonych, których exorcyzmowało najczęściej zakonne duchowieństwo, mianowicie w Krakowie i Częstochowie. Pielgrzymy obojej płci odprawiali kupami po całym kraju wędrówki do miejsc cudami słynących; a hojne jałmużny podsycały ich próżniactwo; tak dalece, że być opętanym, lub pielgrzymem zamieniło się w zyskowne rzemiosło, i rzadko też  był kościół jaki, zwłaszcza u zakonników, żeby przy Podniesieniu podczas mszy św. nie słyszano okropnych ryków ludzi, co się tłukli po ziemi i wyrzekali najszkaradniejsze blużnierstwa, przpisywane siedzącemu w nich diabłu.   

Między tymi znajdowali się niekiedy i chorzy i epileptycy, którzy nawet leczyć się niechcieli, tak im dobrze z tem było. Trafiało mi się w tym steku żebraków napotykać i brzuchomówców, co uwodzili prostactwo udając po kilka głosów odzywających się z różnych miejsc diabłów. Za moich czasów u Dominikanów w Krakowie, w kaplicy św. Jacka, spuszczano chorągiew tego patrona ua klęczących opętanych, a ci wijąc się po ziemi, okropne wycia wydawali. Pokazywano mi także wytłuczone szyby w kościele, któremi zwyciężony exorcyzmem diabeł, wylatywał; opętany zaś nic na tem nie tracił, ponieważ wedle ich rozumienia, nie jeden czart siedział w ciele komornem (lecz kilku), a każdy innym przemawiał językiem i inne nosił nazwisko”. — Dalej mówi Wodzicki: "W dyjecezyi krakowskiej za pasterstwa Sołtyka wszystko szło starym trybem, opisanym wyżej; lecz gdy go wzięto w kuratelę, a rządy objął ks. sufragan Olechowski, w ciągu lat kilku zmieniły się stare nadużycia. Między innemi przez kurrendę zakazał on duchowieństwu exorcyzmów, a natomiast przepisał, aby na opętanych używano doświadczonego lekarstwa, lo jest sznurów od dzwonów, któremi smagając, najlepiej diabła się wypędza. W półroku, w całej dyjecezyi krakowskiej czarodziejskim sposobem znikli opętani, a obrazy przedtem ciągle płaczące lub mieniące się, płakać i mienić się przestały".

Potępieniec. Taki człowiek który za życia nosi w sobie diabła, bywa bystry, przenikliwy, chytry, do pełnienia wszystkiego złego dla własnej korzyści (jak i bez względu na to) zawsze gotowy; po śmierci za to, duch jego staje się błędnym. Właściwie lud tłumaczy sobie to w ten sposób, że zły człowiek pochowany jest w grobte nietylko ciałem ale i duszą. Dusza ta z natury swej nieśmiertelna, ale w ciasnocie grobu zwarta, obciążona grzechami, cierpieć ma wielkie męki i praguąc się wyswobodzić, nocami grób opuszcza, ale że grzechy przykuwają ją do ziemi, przeto na niej błąkać i żyjących starszych musi. Więc potępieniec uciec usiłując od progów piekielnych, tuła się w miejscach kędy ciało jego pogrzebane spoczywa, i straszeniem ludzi szuka sposobów i zmusza. ich poniekąd do użycia przeciw jego niepokojowii środków religijnych, mogących go zażegnać i dopomódz mu, jeżeli nie do zbawienia, to przynajmniej do znacznej w jego cierpieniach ulgi. Gdy więc po śmierci takiego człowieka ukazują się w nocy strachy, lud wiejski wzywa. księży do poświęcenia domu gdzie nieboszczyk mieszkał, daje na msze, odprawia nabożeństwa, aby przez modlitwy żyjących, o ile to możebne, duch potępieńca otrzymał zbawienie. 

Najliczniejszymi są podania o straszeniu i ukazywaniu się potępieńców, i to gromadnie, w miejscach, które tradycya. jako płace boju naznacza. Chłopi pasący konie, nocni stróże i pastuchy, widują po nocach potępieńców latających na koniach, bijących się wzajem skórzanemi pasami, hałasujących i łomocących się w lesie, gwiżdżących lub też przybierających glosy różnych zwierząt, goniących nawet ludzi jeżeli ci zkąd późno do domu wracają. Lubo wilka tych powiastek liczba jest niewątpliwie wynikiem pewnych tradycyj miejscowych, to jednak zaprzeczyć się nie da, że są i takie, które powymyślali włóczęgi i złodzieje, strasząc niemi łatwowiernych, aby korzystając z ich trwogi, sami ten bezpieczniej brojić i obłowić się mogli.

Na pastwiskach Wróżnej (należących w części do Modlnicy, Modlniczki, Rząski, Bronowic i Toń) jest dużo mogił i mogiłek z czasów wojen konfederackich, w których pochowani są polegli tu Moskale, którzy wedle mniemania ludu będąc źle ochrzczeni przez popów a ztąd nie mając wypędzonego z siebie jeszcze diabła, nie mogą być zbawieni i nie znajdując spokoju, jako potępieńcy straszą ludzi różnemi sposobami, które to strachy lud mamoną nazywa. Mamona owa miała postraszyć pewną staruszkę z dziedziczką wracają z odpustu ze Zwierzyńca, tak, że konie potargały całą uprząż u powozu, a panie te noc w lesie przepędzić były zmuszone. — Jedna z bab w Modlnicy tak się wyraziła: “jednego razu idę ja sobie z Krakowa, wieczorek już był malutki, przechodzę pod Bożą męką na Wróżnej, potem koło mogiłek moskiewskich, a tu wyskakuje zkądsiś czarny piesek i na mnie: ham, ham! Taki strach mnie ogarnął, żem chodziła niewiem jak dokąd, i póżną nocą ledwiem zdołała przyjść do domu drżąca i skośniała, tak mnie ta mamona wodziła”.

Strachy po umarłych (pokutujące dusze) odbywają pokutę na tej jeszcze ziemi za grzechy lub błędy swego żywota. Lud bowiem wierzy, jak się o tem nadmieniło, że raj, czyściec i piekło są na ziemi. Dusza więc zmarłego razem z jego ciałem idzie do tej ziemi, do grobu, i gdy zbawioną nie jest, z czyśca przez grób swój się odzywa, lub też w różny sposób straszy wedle grobu, wychodząc z niego, ażeby nakłonić żyjących do modłów za nią, za którychby  pomocą zbawienia dostąpić i dostać się mogła do nieba.

Duchy pokutujące są oznaczane wyrazem: coś, cosik. Mówią tedy, że coś po pokojach chodzi i przeszkadza, że piaskiem ciska, że wodą peple (pluska), że wałkownicą wałkuje i t.p., że samobójcy ukazują się z bronią w ręku, że ścięci przez kata ściskają głowę swą za pazuchą, że wisielcy chodzą po nocy trzymając swój stryczek w ręku [4] i t.p.

Jeden z mieszkańców wsi B. wyraził się tak: “Stróż powiedział, że złe chodzi we Czwartek i Niedzielę po śpichlerzu, w inny dzień czasem po ogrodzie i po polu. I gwiżdże czasem. Umar(ł) ekonom M …. i chodził potem po świecie za to, że się nie żegnał (znakiem krzyża św.) siadając do obiadu; pokazywał się i prosił, żeby go ni wydać przed ludżmi. Widziałem (mówił stróż) że chodziło coś wieczorem koło kurnika ze światłem; potem poszło i przesypywało w śpichlerzu. I wybiło w dach kołem (kół, kij), a ja się zapytywałem: czy to wy Jędrzeju? — a ono nic nie odpowiedziało. A miało trzy świeczki. I gdy powiedziałem we drodze, ze jegomość (zmarły przed kilkunastu laty) idzie i goni kogoś z burakami uciekającego, to mi panicz odrzekł, że: cicho, to cię twój cień złodziejski gonił, ty nic-poniu!” [5]. 

Inny znów wieśniak (w Modlnicy), taką opowiadał gadkę: “W jednej chałupie straszyło okrutnie po śmierci czarownicy. Nie wsyćcy jednak ludzie wierzą w strachy. I zdarzyło się, że do tej właśnie izby przyszło spać kilku chłopów co się ze strachów wyśmiewali. Kiedy się już na dobre pokładli, patrzą, a tu idzie cosik ogniste kola okna, sumi, furka, dopieroz rozwarło drzwi do izby seroko i peda: “ja tu bede spać” — “A to śpij!” odrzekli chłopi, i choć byli wyśmiewcy, pouciekali do komory. Nie było spokojnie i w komorze, bo ono cosik wlazło na strych nad komorę i jak zacznie deski z powału odrywać; moji chłopi myk w nogi, woleli już całą noc przesiedzieć na polu. Na drugi dzień, mój tatusinek co to do późnej starości do msy św. sługiwali, polecieli do księdza i piere-wtere, wsyćko opedzieli. Nieboscyk ksiądz probosc, dobry kapłan, wysłuchał interesu, a bardzo mego tatusia honorował, wziął na siebie kapę, kazał zanieść święconej wody, exormę (exorcyzm) odmowił w chałupie, i na ćtery strony świata wykropił ćtery węgły, mówiąc: "jezeliś złe, to idź prec; jeżeliś dobre bądź zbawione". Dopieroz-ci po exormie nie strasyło już nigdy pod tym chyzem". [6]

Gadek o ukazujących się duchach i straszących ludzi nieboszczykach jest (tu jak wszędzie) bez liku. Podamy ich kilka. Do wsi G. pod Miechowem zajechała pewna jejmość późnym wieczorem i przy świetle księżyca wszedłszy do otwartej w chałupie izby, zastała tam siedzących kilku ludzi w milczeniu i zadumieniu pogrążonych. Na zapytanie: coby było ich przerażenia powodem? otrzymała odpowiedź, że pokazał się duch jakiś czy anioł nad kominem na dachu tejże chałupy, a wszyscy obecni na własne widzieli go oczy. Jakże ów duch wyglądał? zapytała ta pani. Był olbrzymio wysoki (odpowiedziano) i przed chwilą na białym kominie, sam jak śnieg biały, otoczony powiewną białą szatą, niby anioł Boży, unosił się w błękit niebios, nie odrywając stopy od komina. Słysząc to, chciała się jejmość o prawdzie słów tych przekonać. Ogniska już dawno wszędzie pogaszono, noc była jasną i wszyscy (po tym opisie) wyszli na podwórzec by ujrzeć powtórnie owo zjawisko, ale na próżno; już tam owego białego anioła nie było.

Innym razem zdarzyło się, że panienka usłyszała przed północą śpiew jakiś w izbie, i wychyliwszy głowę z pod kołdry, ujrzała wyraźnie księdza w komży i z zapaloną gromnicą siedzącego na poręczy u okna przez które promienie księżyca padały na izbę. Zdziwiona nadzwyczajnym tem zjawiskiem krzyknęła i w tej chwili widziadło znikło. W kilka dni potem dowiedziała się że o tymsamym czasie umarł jej stryj, kilkanaście mil ztamtąd mieszkający i że go suto i ze światłem przy assystencyi duchowieństwa pochowano.

Inna znowu kobieta utrzymywała, że w chwili gdy jej ojciec (o mil 50 ztamtąd mieszkający) miał skonać, ruszyło coś po trzykroć klamką od drzwi do izby, lubo drzwi od sieni były zamknięte na klucz. Gdy wyszła na ten znak z izby, ażeby się przekonać coby to było, nie widziała w sieni nikogo.

Staruszka jedna opowiadała, że gdy jeszcze była dziewczynką, matka miała zwyczaj brać ją, w nocy z jej łóżeczka i kłaść w łóżku obok siebie. Po śmierci tej matki, pamięta ona jak obraz nieboszki przez 9 nocy pokazywał się dziewczynce we śnie i głaskał ją; dziesiątej zaś nocy czuła ona wyraźnie, jak ją matka podniosła, wzięła z łóżeczka na rękę i do ojcowego przeniosła łóżka. Ojciec obudziwszy się i ujrzawszy dziecko przy sobie, sądził że ono samo do niego przylazło; niepomału się więc zdziwił gdy mu sen cały i przeniesienie swe opowiedziało. 

Już to w ogóle ludzie nagłą zmarli śmiercią lub których pasmo żywota niezwykłym rzeczy obrotem w biegu swem przerwane zostało jak np. paraliżem tknięci, samobójcy lub ukarani śmiercią za wyrokiem sądu, wisielcy, topielcy, i t. p. koniecznie straszyć po nocy muszą. Lud bowiem przypuszcza, że owo skrócenie życia głównie za sprawą złego ducha nastąpiło. 

"Nie brak topielców [7], tak w Mazowszu, jak w Krakowskiej i Sandomierskiej ziemi. Powstaje topielec (wedle tamtych podań) z ludzi, którzy z nich dobrowolnie lub przypadkowo się utopili, a diabeł ich ożywi; wtedy przebywa w głębiach wody, i czy to używających kąpieli, czy rybaków lub flisów płynących porywa i zatapia. — Nigdy się wraz z sową w dzień nie pokazuje, zawsze przebywa na dnie rzek, stawów i jezior głębokich, dopiero za nadejściem nocy wychodzi nad brzegi i siedząc na nich, czatuje zdobyczy. Nic go więcej nie gniewa, jak gdy usłyszy mówiących ludzi, że już świta; przypomina mu to bowiem, iż znowu napowrót musi się zanurzyć w wodę. Znają go dobrze nadrzeczni mieszkańcy, nieraz doznali na sobie mściwej ręki strasznego topielca, i pamięć jego w swojich powieściach zachowują". (Czasopismo Kłosy. Warsz. (1871. N. 288. R.) 

We wsi Modlnicy jest lasek zwany Dębiną; opodal niego (ku Krakowu) stoji stara opruchniała lipa [8] przy której był niegdyś kościołek (z czasów) św. Wojciecha i cmentarzyk z którego dotąd przy oraniu pola wyorywują się kości i szczątki pokruszonych urn. Kościołek ten (jak mówi lud) był aryjańskim czy pogańskim. Ponieważ we wsi jest na innem miejscu nowszy i większy kościół parafijalny a za wsią cmentarz na którym grzebią do dziś dnia umarłych, przeto tamten został oddawna opuszczony, i przywiązano doń legendę o św. Wojciechu żegnającym lud tutejszy, gdy się wybierał w podróż do Prus (ob. Lud Seryja V. str. 36-37). Przy tym kościółku pod lipą chowano długi czas tylko przybyszów różnych, wojaków, wisielaków, ludzi nagłą zmarłych śmiercią, lub też dzieci poronięte albo zmarłe bez chrztu. Ztąd lud wierzy mocno, że tam potępieńcy straszą; że czasami od tego miejsca z pod lipy ku łące w Studzienkach (nazwa pola) siedzi na przykopie czarny pies i lata, goniąc przechodzacych w nocy; niekiedy wygląda on na czarnego wołu. Z drugiej strony tejże

lipy, tuż za wspomnianą dębiną jest pole i łączka zwana Grabowiec. Na tej to łączce lubi tańcować Srała, zły duch. W około tejże lipy jako i w dębinie ukazuje się w nocy mnóstwo latających świateł; mają to być dusze dzieci nieochrzczonych i poronieńców. Pewnego razu jechał dawny miejscowy proboszcz i napotkał mnóstwo takich światełek, które krążąc nad bliskim wąwozem, rozdzieliły się na dwie strony i zły za nim, dopóki tenże ksiądz ich nie przeżegnał, poczem zniknęły.

Dzieci wspomniane przemieniają się niekiedy w Latawca. Jest to rodzaj upioru-ptaka lecącego pod chmurą wówczas, gdy płanetnik ciągnie chmurę. Zobaczywszy takiego latawca, nie trzeba ani iść ani jechać prędko, oddech w piersi zatrzymać, sukni swojej nie podginać; boby wpadł pomiędzy nogi. Idąc pomału, należy słuchać uważnie czy co nie mówi, bo mówić on może i rad temu  jest. Latawiec spuszcza się razem z piorunem na ziemię i cieszy się gdzie kogo napotka na drodze, gdyż wówczas może natarczywie wołać: "chrztu, chrztu!" — Gdy to usłyszy człowiek mądry, rzeczy świadomy, to staje i odpowiada latawcowi w te słowa: "Ja cię chrzczę imieniem Boskiem; jak-eś chłopiec, to będziesz. Jadamem; a jak-eś dziewczyna, to będziesz Jewą”. Poczem żegna latawca znakiem krzyża świętego, a odtąd latawiec jako zbawiony, nie ukaże ani odezwie się już więcej i zniknie.


 

[1] Potępieńcem tedy jest człowiek oddany diabłu w chwili przyjścia na świat, lub taki który przy zdrowych zmysłach wciąż grzesząc, grzesznie także bo bez pokuty umiera. Opętanym zaś bywa taki, którego się aam diabeł uczepi przypadkowo, lub obłąkany, z którego zatem złe exorcyzmem może być wypędzonem przy stosownej okoliczności, szczególniej zaś przy odpustach we wszystkich cudownych miejscach.

[2] Naoczny świadek (mówi czasopis. Kraj z r. 1871 Nr 204) donosi nam, że ”z okna swego przypatrywał się obrzędowi wypędzania czarta, przez księdza na pewnej dokonywanego kobiecie. Opętana siedziała pod płotem, gdy O. Jezuita zażegnał złego ducha wymawiając nad nią odpowiednie formułki. Opętana przy wymawianiu kardynalnych słów biła się pięścią w głowę naprzemiany z jednej i drugiej strony, puczem zabrano ją do Felicjanek”.

[3] Nie wszystkich jednak diabłów zdoła odpust kalwaryjski zwalczyć, jak to się pokazuje z artykułu czasopisma Kraj (Kraków d. 29 sierpnia 1871 Nr 196) "Temi dniami wieczorem pewna kobieta wracając z odpustu w Kalwaryi, okradła na Kazimierzu na bramie zawieszoną zamkniętą oszkloną skrzynkę z wyrobami jubilerskiemi. W mniemaniu że to złoto, sprzedawała towary jako złote; były one jednak mosiężne tylko, na okaz wystawione; w skutek czego została jako oszustka przytrzymaną, przez co się wykryło, że rzeczy te były skradzione. Wymawiała się że: diabeł się o nią pokusił i ją do tego wbrew jej woli przymusił. Na to jednak policya żadnego względu mieć nie chciała i pielgrzymica pozostaje w więzieniu”.

[4] Gdy mocny wiatr panuje, mówią: że się wisielec kołysze na trzech sznurkach powieszony.

[5] Gołębiowski (Lud polski) mówi: W Krakowskiem pan srogi, jako potępieniec drucianym batem przez diabla pędzony bywa i chłostany, jak sam za życia katował. W Krakowskiem upiór-mąż (zapewne Strzygoń) straszy żonę żyjącą.

[6] Ażeby dusze zmarłe spoczywały spokojnie i nikogo nie straszyły, robią na chałupach i stodołach w strzesze krzyże ze snopków lub zakładają krzyżyki z olszowego drzewa. 

[7] J. K. Haur w Oekonomice ziemiańskiej (Warsz. 1757 na str.197) mówi: "O Topielcu wiedzieć trzeba, który zwykł w rzekach panować y szkody w ludziach czynić y bydła różne topić, że iego natura pochodzi z Białeygłowy brzemiennej gdy (ta) utonie, więc że rożni o tym różne czynią relacye, ieżeli to się weryfikuje; jednak gdy będą woźnice y pasterze piianemi na ten czas kiedy napawaią bydła, gotowy topielec będzie”.

[8] "Na pamiątkę swej bytności w Modlnicy św. Wojciech zasadził własną ręką do góry korzonkami tę starą lipę co dotąd rośnie na świadectwo prawdzie. Ludzie miejscowi żalili się przed tym Świętym, że nie mają wody. Św. Wojciech uderzył laską w ziemię) i trysło źródło które do dziś dnia zaopatruje wieś w dobrą wodę. Jedna z kobiet miejscowych przyszła do świętego, ukazując mu ranę z ukąszenia węża . Święty zaklął węże w taki sposób, że nigdy się odtąd w Modlnicy nie pojawiają lubo znajdują się na gruntach sąsiednich wsi. Próbowali różni źli czarownicy na uwziątek Modlniczanom, podrzucać im węże zkądinąd przyniesione, ale większa moc św. Wojciecha nad uwziątki pokuśników sprawiła, że każden wąż taki natychmiast zdechł. Na miejscu zniszczałej kaplicy postawiono figurę św. Wojciecha; lecz gdy i ona z czasem spruchniała, pniak jej wzięto do dworu i złożono pod śpichlerz. Palacze robiący w browarze, gdy drzewa im zabrakło, przez niewiadomość, wzięli i tę figurę i spalili pod garcem. Zaraz też w piwnicy pod tymże śpichlerzem położonej, zaczęło straszyć, tłukło się okropnie i tak jak żeby cosik chodząc ciągle wodę przelewało. Ustało to dopiero wtedy, kiedy nową figurę, porządnie z drzewa wyciosaną, postawiono przy drodze do Krakowa na cześć tego świętego i takową poświęcono. 

 

Oskar Kolberg, Świat nadzmysłowy: Czary. Przesądy, w: Dzieła wszystkie, tom 7. Krakowskie, część III,  s. 52-61.

W tekście zachowano oryginalną pisownię.