Jadą misie i inne piosenki / seria / Wydawnictwo: Muchomor

Recenzja: Anna Kaszuba-Dębska



Autor: nieznany (Zofia Roguszówna, Stefania Kossuthówna – niewymienione).

Ilustracje: Agnieszka Żelawska.

Tytuł: „Stary niedźwiedź”, „Jadą, jada misie”, „Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie?”, „Przybieżeli do Betlejem”, „Ptaszek z Łobzowa”, „Miała baba koguta”, „Tańcowały dwa Michały”, „Krakowiaczek jeden”, „My jesteśmy krasnoludki”.

Wydawnictwo: Muchomor.

 

 

Kiedy chodziłam do przedszkola (do Maluchów), uwielbiałam zabawy w kółku. Wszyscy trzymaliśmy się za ręce, kręciliśmy i śpiewaliśmy piosenki. Najmilej było tańczyć obok złotowłosej Sylwii, najładniejszej dziewczynki w całym przedszkolu albo podnieść spod nóg rzuconą przez nią chusteczkę co ma cztery rogi, na znak tego, że mnie kocha i lubi. Tak było najmilej. Gorzej, a właściwie najgorzej, kiedy wybierał mnie spocony Wojtuś albo śpikaty Piotruś. Ale z wszystkimi trzeba było tańczyć, bez marudzenia i wybrzydzania, bo tak mówiła Pani Helenka.

 

 

Oczywiście teraz wiem, że zabawy w kółku służyły wspólnej integracji, uczyły przełamywania barier, szanowania wszystkich dzieci, bez względu na wszelkie mini wady, widziane okiem trzyletniej dziewczynki. A że raczej byłam grzeczna i posłuszna, przełamywałam opór i tańczyłam ze śpikatym Piotrusiem i trzymałam za rękę spoconego Wojtusia.

Bawiliśmy się w dziewczyńską Mam chusteczkę haftowaną, śmieszną zabawę Stary niedźwiedź mocno śpi, Jedzie pociąg z daleka i w uwielbianego przez chłopaków Barana.

Baran był super, bo każdy mógł się powygłupiać, jak chciał. Zasady zabawy były następujące: dzieci trzymające się za ręce tworzyły koło. W środku jako baran stawał jeden z uczestników – najczęściej któryś z chłopaków. Koło kręciło się coraz szybciej. My śpiewaliśmy piosenkę pt. Gdzieżeś ty bywał czarny baranie? Po każdej zwrotce baran usiłował na czworakach wydobyć się na zewnątrz, a my robiliśmy wszystko, żeby go nie przepuścić!

 

 

Te wspaniałe przedszkolne zabawy funkcjonują w różnych wariantach i w różnych regionach Polski do dzisiaj. Dzieci zawsze uwielbiały rymowanko-wyliczanki i to się nie zmienia. Istnieją one od kilkudziesięciu, a może nawet od kilkuset lat. Czerpiąc z tradycji i folkloru wpisują się w element naszego niematerialnego dziedzictwa narodowego. Warto o tym pamiętać.

Te fantastyczne teksty i zabawy przybliża współczesnym, małym Czytelnikom seria wydawanych od kilku lat książek, za sprawą wydawnictwa Muchomor. Znajduję w niej między innymi takie tytuły jak: Stary niedźwiedź, Jadą, jadą misie, Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie?, Przybieżeli do Betlejem, Ptaszek z Łobzowa, Miała baba koguta, Tańcowały dwa Michały, Krakowiaczek jeden, czy najnowsza pozycja My jesteśmy krasnoludki.

Mnie osobiście do gustu przypadły cztery rymowanki, które namiętnie czytam, śpiewając mojej córeczce i właśnie nim chciałabym poświęcić kilka słów.

Autorką kreacji graficznej książeczek, które mam na myśli: Stary niedźwiedź, Jadą, jadą misie, Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie i Krakowiaczek jeden jest Agnieszka Żelewska.

 

O ile mnie pamięć nie myli, ilustracje do książki Jadą, jadą misie widziałam przed piętnastoma laty na wspólnej wystawie ilustracji wyróżnionych w konkursie Pro Bolonia. Była to inicjatywa warszawskich graficzek i ilustratorek, mająca na celu wyłonienie grupy wartościowych, polskich ilustratorów oraz utworzenia nowego środowiska twórców w kontrze, do bezgustownych pozycji książkowych dla dzieci, które w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zalały polski rynek książki dziecięcej. Teraz, z perspektywy czasu, wiadomo, że te zabiegi się udały, i że miały duży wpływ na kształtowanie obecnej sytuacji polskiej ilustracji, rozwój rodzimego stylu, szanowanego i docenianego już na świecie.

Jadą, jadą misie zilustrowane przez Agnieszkę Żelewską, to książeczka nader urokliwa, ale nie powtórzę za innymi recenzjami banału: prześlicznie zilustrowana z kolorowymi obrazkami.

 

 

Ja powiem tak: ilustracje wykonane w technice pasteli, idealnie dopasowane charakterologicznie do wieku odbiorcy, grupy wiekowej od zera do trzech lat. Książka zilustrowana lekką kreską i z dużą dozą poczucia humoru. Kolejne otwarcia ukazują bliższe i dalsze kadry, których bohaterami są uśmiechnięte, rozbawione, rozrabiające misie i teksty typograficznie skonstruowane tak, aby odpowiadały swojej treści.

W podobnym tonie, kilka lat później, autorka zilustrowała książkę Stary niedźwiedź. To chyba moja ulubiona książka do śpiewania z tej serii. I oczywiście do oglądania! Rozbawiają mnie postacie misiów tańczących wokół śpiącego pod błękitną kołderką w żółte pszczółki, wielkiego, włochatego niedźwiedzia, który w kolejnych rozkładówkach a to otwiera oko, a to szczerzy zęby i łapie inne misie. Cichą bohaterką tej ilustrowanej historii jest mała, żółta misia-dzidzia, trzymająca na każdym obrazku mini-misiową przytulankę.

 

Trzeba poczucia humoru, specjalnej dziecięcej wrażliwości, świeżości spojrzenia, żeby stworzyć taką ciekawą kreację graficzną, do oklepanego już przecież tekstu przedszkolnej piosenki. Agnieszka Żelewska na pewno to ma! I można te wartości znaleźć w innych jej książkach z tej serii.

Ale nie tylko o ilustracjach i o wpływie piosenki na wspólną zabawę z dzieckiem chciałabym tu mówić. W żadnej z książek nie podano nazwiska autora tekstu, co dla ilustratora jest sytuacją idealną, wysuwającą go na pierwszy plan. Faktem jest, że piosenki zamieszczono są we fragmentach, i że większość z nich pochodzi z przekazów ludowych, dlatego autor jest w takim przypadku nieznany. Jednak w tekście Jadą, jadą misie wiadomo, że jego autorką jest Barbara Stefania Kossuth, kobieta ciekawa, niezwykła i niestety w tym wypadku zapomniana. Z tej racji chciałabym przybliżyć jej postać:

Stefania Kossuthówna przez lata była nauczycielką matematyki i geografii związaną z Warszawą, Kielcami i Chicago, gdzie uczyła dzieci pracowników konsularnych. Całe życie realizowała się literacko na różnych polach: poezji dziecięcej, czy też krótszych i dłuższych formach literackich dla dorosłych. Dużo publikowała. Jedną z jej ostatnich znanych pozycji jest książka Kolorowe pole, kolorowy łan wydana w 1959 roku przez wydawnictwo Nasza Księgarnia. Jej znajoma przypomina:

Pogoda ducha, tak cechująca Р. Kossuth nigdy Jej nie opuszczała. Największa Jej dobroć ujawniała się w stosunku do młodzieży, którą uczyła. Mowy tam nie było

о strachu. (…) Pogodę ducha i radość wyczuwało się w każdym jej wierszu dla dzieci. Niech niebo będzie dla niej tak piękne, jak życie, które starała się innym udzielać.

Teksty jej wierszy takich jak np. Zima, zima, zima – pada, pada śnieg czy Jadą, jadą misie weszły do kanonu polskiej piosenki dla dzieci.

Warto też w tym miejscu wspomnieć inną kobietę, autorkę wierszy, pisarkę i tłumaczkę Zofię Roguszównę. To ona ponad sto lat temu, zapoczątkowała adaptowanie utworów ludowych w literaturze dla dzieci. To dzięki jej pasji zbierania literackich elementów ludowego folkloru znamy dziś wersję rymowanki Tańcowały dwa Michały, czy Sroczka kaszkę ważył. Właśnie Roguszówna jest autorką adaptacji ludowego tekstu Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie? I to dzięki niej mogłam w dzieciństwie śmiać się do rozpuku, bawiąc się z innymi dziećmi w zabawę w Barana.

 

Wszystkie kartonowe książki, serii opublikowanej przez wydawnictwo Muchomor, czytam i śpiewam mojej córeczce. To fantastyczna okazja, żeby powrócić wspomnieniami do dzieciństwa i przekazać kolejnemu pokoleniu teksty i melodie, wpisujące się w polskie dziedzictwo folklorystyczne i literackie. Świetnie, że w tak znakomicie dopasowanej szacie graficznej! Polecam wszystkim rodzicom małych i większych dzieci.