CO TO JEST FUSION?

Historia muzyki dla nastolatków



FUSION

Końcówka lat sześćdziesiątych nie była łaskawym czasem dla jazzu. Przyczyną takiego stanu rzeczy była bardzo szybko rozwijająca się w tym okresie scena muzyki rockowej, na której dominowały takie zespoły, jak: The Beatles, The Doors, czy The Rolling Stones. Młodzież owego okresu zaczęła postrzegać jazz, jako coś zbyt skomplikowanego, anachronicznego, czy też przesadnie przerafinowanego, głównie za sprawą Ornetta Collemana i jego awangardowych ekscesów. Do gwiazd rocka jazzmani odnosili się z niebezpieczną mieszaniną zazdrości oraz pogardy. Nie ulega wątpliwości, że jeżeli chodzi o sprawność techniczną, czy też świadomość melodyczno-harmoniczną, to muzycy jazzowi wyprzedzali swoich konkurentów o całe lata świetlne. Faktem jest natomiast również to, że przedstawiciele rock’n’rolla, bardziej niż jazzmani podążali z duchem czasów i lepiej dopasowali się do potrzeb młodego pokolenia. Zaaplikowali hasła rewolucji obyczajowej, stworzyli potężną subkulturę, zrewolucjonizowali formę koncertów, przejęli funkcję idoli i trybunów ludowych, zyskali ponadnarodową sławę o dotychczas niespotykanych rozmiarach. 

Muzyka rockowa, podobnie zresztą jak jazzowa, u samego swojego zarania nie była niczym skomplikowanym. Wystarczyło jedynie kilka powtarzających się akordów, prosty, miarowy rytm, a do tego emocjonalna dawka tekstu, zazwyczaj o miłości, narkotykach, czy podłym społeczeństwie. To właśnie wartość liryczna piosenek zadecydowała o tym, że jazz, wykonywany wówczas głównie w formie instrumentalnej, został wyparty przez coś, co pod względem artystycznym nijak mu nie dorównywało, z pozoru wbrew jakiejkolwiek logice estetycznej, czy też zdrowemu rozsądkowi. 

Po śmierci Johna Coltrane’a w 1967 roku, w prasie coraz częściej zaczęły się pojawiać komentarze o ostatecznym upadku ery jazzu, co dla jego przedstawicieli nie było zbyt pocieszające. Ta nagła i niespodziewana reorientacja zainteresowania publicznego, spowodowała, że większość jazzmanów po prostu poddała się zmianom, a tych można było policzyć bardzo wielu.

Przede wszystkim, ogromną rolę odegrały wpływy globalnej wymiany kulturowej i nowe możliwości techniczne. Globalizacja spowodowała, że nowe gatunki w szybkim tempie i w różnych wariantach mieszały się ze sobą, nie tylko jazz i rock, ale również funk, muzyka latynoska, R&B, prog, psychodelia, elektronika czy pop. Postęp techniczny zaoferował natomiast wiele nowych możliwości w zakresie instrumentarium, nagłośnienia, czy multi recordingu. Można by nawet powiedzieć, że od tej pory, produkcja muzyki stała się kolejnym, ósmym elementem dzieła muzycznego. Dzięki większym możliwościom nagłośnieniowym, zaczęto organizować koncerty na skalę nawet kilkuset tysięcy widzów. Do powszechnego użytku weszły również nowe efekty dźwiękowe, z czego do najbardziej popularnych należały wówczas: stereo, echo, pogłos, chorus, przester, flanger, octaver, czy wah-wah. 

Jazz fusion, jazz-rock, czy też jazz elektryczny, to określenia zarezerwowane dla jazzu lat siedemdziesiątych. To, co w największym stopniu odróżnia fusion od tego co go poprzedzało, to przede wszystkim powszechne wykorzystywanie elektrofonów, czyli instrumentów, w których dźwięk jest pozyskiwany na wskutek drgań elektrycznych, jak to się dzieje w przypadku gitary elektrycznej, syntezatora, czy też gitary basowej. Kolejny istotny aspekt, to wszystkie naleciałości z muzyki rockowej, czyli przede wszystkim, zmiany zachodzące w obszarze sekcji rytmicznej, gdzie podziały szesnastkowe zastąpiły swing. W perkusji, podstawę groove’u, zamiast ride’a i hi-hatu, zaczęła stanowić stopa razem z werblem, dzięki czemu brzmienie zestawu perkusyjnego stało się o wiele bardziej masywne. W basie natomiast, tradycyjny walking ustępuje miejsca albo riffom, albo schematom wywodzącym się z muzyki latynoskiej. Dzięki rozpowszechnieniu się elektrycznej gitary basowej, coraz częściej zaczęto wykorzystywać nowe techniki wydobycia dźwięku, jak na przykład flażolet czy slap. 

Początkowo, operacja zaadaptowania jazzu do nowych warunków na rynku, nie była rzeczą banalną. Jako jeden z pierwszych, podjął się tego trudnego zadania uznany już i szanowany wówczas Miles Davis, który po raz kolejny w swojej karierze dokonał przewrotu w historii. Do jego najbardziej przełomowych albumów z tego okresu należały In a Silent Way z 1969 r. oraz wydany rok później Bitches Brew.  Zarówno jeden, jak i drugi ma charakter dość eksperymentalny. Najbardziej znamienne są na nich elementy free jazzu i muzyki psychodelicznej, z której największą inspiracją był dla Davisa hipisowski gitarzysta Jimi Hendrix. Forma utworów jest bliżej nieokreślona, co w połączeniu z modalnym systemem harmonicznym powoduje, że muzyka ta sprawia wrażenie nieuchwytnej oraz zaskakująco płynnej, jakby impresjonistycznej. Jednak największym fenomenem tych płyt jest ich skład, z którego bez wyjątku wszyscy członkowie stali się później głównymi prekursorami nowo krystalizującego się stylu. W nagraniach brało udział trzech wybitnych klawiszowców - Joe Zawinul, Chick Corea oraz Herbie Hancock, na saksofonie sopranowym zagrał Wayne Shorter, na gitarze elektrycznej John McLaughlin, na gitarze basowej Dave Holland, a na perkusji Tony Williams

Zaraz po nagraniach z Davisem, Shorter i Zawinul założyli zespół o nazwie Weather Reaport - jedną z czołowych formacji jazzu lat siedemdziesiątych. Początkowo uchodzili za zespół awangardowy i eksperymentalny, to też ich popularność nie była aż tak bardzo szokująca. Zmieniło się to w roku 1976, po dołączeniu zaledwie dwudziestopięcioletniego basisty Jaco Pastoriusa, nazywanego “Hendrixem gitary basowej”. Pastorius nie tylko ubierał się jak Hendrix, ale również grał jak Hendrix. Był rodowitym funk-manem, nieskrępowanym solistą i rewolucjonistą jeżeli chodzi o poszukiwanie brzmienia. Jako jeden z pierwszych, posługiwał się gitarą basową bezprogową “fretless”, co prawda trudniejszą w obsłudze, aczkolwiek oferującą nowe środki artykulacyjne, jak na przykład czystszy i bardziej wyrazisty gliss. Słuchając jego solówek, nietrudno natknąć się na flażolety, vibrata, czy też slapy.

Weather Reaport

 

Zaraz po dołączeniu Pastoriusa, Weather Report wydało swoją najsłynniejszą płytę Heavy Weather, z której pierwsza pozycja Birdland, stała się jednym z największych hitów dekady. Od tej pory, zespół ten można by określić jako instrumentalny pop-rock, ze starannie zorganizowaną fakturą i dużą przestrzenią do improwizacji. 

Kolejni namaszczeni przez Davisa giganci lat siedemdziesiątych, to Chick Corea oraz Herbie Hancock. Twórczości tych wybitnych pianistów przez dekady przechodziły przez różnorodne spektra stylistyczne, począwszy od późnego hard bopu, aż po muzykę współczesną.

Herbiego Hancocka przede wszystkim kojarzy się z funkiem. Do jego najważniejszych albumów należy wydany w 1973 r. Head Hunters, zawierający dwa słynne standardy: Cameleon oraz Watermelon man. Utwory te szybko okazały się hitami i do dzisiaj stanowią podstawę repertuaru każdego uczącego się jazzmana. Zadecydowała o tym ich niezwykła prostota harmoniczna, połączona z typową dla Hancocka swobodną i przychylną do improwizowania formą, idealnie nadającą się do jammów. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych, Herbie postanowił powrócić do brzmienia akustycznego i sformował zespół V.S.O.P, razem ze starymi weteranami hard bopowej sceny i byłymi członkami kwintetu Davisa: Waynem Shrterem, Freddim Hubbardem, Tonnym Williamsem oraz Ronem Carterem. W roku 1986, otrzymał Oscara za muzykę do filmu Round Midnight. Pozostałe ważne dla historii jazzu projekty Hancocka, pochodzące jeszcze z końcówki lat sześćdziesiątych, to albumy Maiden Voyage oraz Speak Like a Child

Herbie Hancock

 

Obok Hancocka, równie istotną postacią jest rok od niego młodszy Armando Anthony “Chick” Corea. Corea, podobnie jak Hancock, często oscylował pomiędzy brzmieniem “acoustic” a “electric”. Jego zakręty stylistyczne były dosyć podobne, aczkolwiek Corea dużo częściej przejawiał zamiłowanie do po pierwsze, rytmów latynoskich, a po drugie, skali modalnej frygijskiej, zazwyczaj kojarzonej z ostrym, hiszpańskim flamenco. Przykładem albumu o brzmieniu akustycznym, jest pochodzący z wczesnego etapu jego twórczości Now he sings now he sobs, czy osadzony w hiszpańsko-latynoskich klimatach My Spanish Heart wydany nieco później, bo w roku 1976. Stylistyka fusion, to dla Corei przede wszystkim prowadzony przez niego zespół Return to Forever, którego największymi hitami okazały się Spain oraz La Fiesta, z wydanego w 1973 r. albumu Light As a Feather, również po części inspirowanego rytmami latynoskimi. W późniejszych latach, brzmienie zespołu ewoluowało i skręciło nieco bardziej w stronę awangardy, psychodelii i rocka progresywnego, czego przykładem jest wydany w 1976 r. album Romantic Warrior. W latach osiemdziesiątych, Corea postanowił powrócić do stylistyki fusion i sformował funkowo-jazzowy zespół o nazwie Chick Corea Electric Band. Zarówno on jak i Hancock dalej żyją i sporadycznie pojawiają się na scenie. 

Corea

 

Nieco bardziej ostrzejsze i agresywniejsze brzmienie, można usłyszeć u perkusisty Tony'ego Williamsa, również współpracownika Davisa i ważnego przedstawiciela hard bopu. Założona przez niego grupa Lifetime, bardziej niż do funku, czy electro popu, skłaniała się w stronę dopiero co kształtującego się hard rocka, reprezentowanego wówczas głównie przez zespół Led Zeppelin, który w 1969 r. niemalże całkowicie zdominował scenę. Niestety, po wydaniu przez nich pierwszego albumu Emergency, środowisko jazzowe mocno skrytykowało i odrzuciło projekt, oskarżając Williamsa o zbyt dalekie odejście od jazzowych korzeni. 

Jednym z członków zarówno składu Williamsa, jak i eksperymentalnych zespołów Davisa, był pochodzący z Brytanii gitarzysta John MccLaughlin, uważany obecnie za jednego z najbardziej innowacyjnych wirtuozów tego instrumentu. Jego znakiem rozpoznawczym była gitara dwugryfowa, umożliwiająca łatwiejsze wykorzystywanie dwudźwięków. To co dla jego solówek jest najbardziej charakterystyczne, to szybkie i energiczne przebiegi harmoniczne, wykonywane z zaskakującą precyzją i dużą sprawnością techniczną. Wykorzystywał śmiałe, jak na swoje czasy przestery gitarowe, używał niekonwencjonalnych skal i oryginalnych metrów. Zasłynął głównie jako lider zespołu The Mahavishnu Orchestra, który zadebiutował w roku 1971, albumem zatytułowanym The Inner mounting Flame. Większą sławę natomiast przyniósł mu wydany dwa lata później Birds of Fire. Nazwa zespołu wzięła się od drugiego imienia McLaughlina, nadanego mu przez jego buddyjskiego guru. Brzmienie The Mahavishnu Orchestra jest dosyć oryginalne i trudno jest ich do czegokolwiek porównać. Z jednej strony ostre, hardrockowe solówki gitarowe, z drugiej, gęsta faktura narzucona przez perkusję i syntezatory, a z trzeciej… elektryczne skrzypce w wykonaniu Jerry’ego Goodmana. Krótko mówiąc, było to coś, na co żaden szanujący się meloman, nie mógł nie zwrócić uwagi. 

John McLaughlin

 

Fusion tworzyli jednak nie tylko jazzmani, którzy inspirowali się rockiem, ale również rockmani, którzy inspirowali się jazzem, na przykład zespół Blood, Sweat and Tears, wykorzystujący w swojej muzyce rozbudowane partie instrumentów dętych, upodabniając się do brzmienia swingowego big-bandu. Psychodeliczny zespół The Doors, do niektórych swoich utworów, wplatał dłuższe fragmenty czysto instrumentalne, na wzór jazzowej improwizacji. 

Podsumowując, lata siedemdziesiąte to jeden z najciekawszych momentów w historii muzyki. Jest to okres wielkiego przeobrażenia się sceny, syntezy wielu, często nawet wykluczających się gatunków i nieustannego poszukiwania nowych rozwiązań w zakresie brzmienia. Konkurencji dla jazzu było wówczas nad wyraz wiele i gdyby nie szybka reakcja Davisa na nowe zmieniające się trendy, mógłby to już być jego koniec. Ostatecznie, jazzmanom udało się sprostać wymaganiom rzeczywistości, jednak ignorancją byłoby nie zauważyć, że na samym początku lat siedemdziesiątych, większość z nich, nie do końca wiedziała, w którą stronę zmierza. Nie można ich za to winić, bo to nie oni, lecz zmieniająca się publika zadecydowała o tym, że dotychczasowe ideały powoli zaczęły się dematerializować. Zanim fusion dojrzało na tyle, aby wyrobić swój własny, oryginalny język, wiele projektów musiało po prostu upaść. 

Jeżeli chcielibyśmy dokonać oceny tego, kto i pod jakim kątem stylistycznym, najlepiej wyszedł z tej, można by powiedzieć, że w niektórych przypadkach nawet absurdalnej reformacji kulturowej, to byłby to stojący zawsze z boku i niezależny od jakichkolwiek kryteriów Frank Zappa. Człowiek, którego parametrami były ironia, pastisz i parodia wszystkiego, co odbywało się wokół niego. Jego muzyka jest co prawda absurdalna, ale ona sama nie zamierza z tego tytułu rezygnować. Jej zadaniem jest zilustrowanie w krzywym zwierciadle rzeczywistego obrazu lat siedemdziesiątych, przedstawiającego zgiełk, chaos i furię, wynurzające się z roztworu nieprzerwanie mieszających się gatunków, które jeszcze nie dojrzały do tego, aby jednoznacznie się określić. Najbardziej sztandarowe albumy Franka Zappy, to jego debiutancki Freak Out, wydany razem z zespołem Mothers of Invention oraz typowo jazz-rockowy Hot Rats, pochodzący z roku 1969. 

Zappa

 

Warto wspomnieć również o tym, że lata sześćdziesiąte i początek siedemdziesiątych, to okres dużego dobrobytu ekonomicznego, w związku z czym, społeczeństwa chętnie inwestowały w kulturę, były otwarte na nowe propozycje i dobrze znosiły kulturę wysoką. Jazz, którego z zasady kwalifikuje się jako muzykę ambitną (zwłaszcza jeżeli jest ona porównywana z rockiem), mógł się w tym wszystkim odnaleźć, ponieważ pewne wyrafinowania były w tym czasie nie tyle tolerowane przez masowego odbiorcę, co nawet modne. Paradoksem jest to, że najlepiej sprzedającą się płytą w historii rocka jest wydana w 1973 r. The Dark Side of The Moon zespołu Pink Floyd, która nie jest tak do końca rockowa, ale progresywna, a progresywizm ma z jazzem już wiele wspólnego. Niestety, z końcem dekady, jazz po raz kolejny zaczął odchodzić do lamusa. Gwoździem do trumny okazała się trwająca od 1977 r. rewolucja punkowa, na czele z systemowo ordynarnym i ekscentrycznym w swoim zachowaniu zespołem Sex Pistols, który całkowicie odrzucił jakiekolwiek przerafinowania formy, na rzecz prostego i bezpośredniego wyrazu lirycznego. 

Do pozostałych ważnych przedstawicielu fusion, działających na przestrzeni lat siedemdziesiątych i później osiemdziesiątych, należeli między innymi: z klawiszowców Keith Jarrett, z gitarzystów Pat Metheny, John Scofield i Mike Stern, z saksofonistów: Michael Brecker oraz Kenny Garrett, z basistów Marcus Miller i John Patitucci, a z perkusistów Billy Cobham, Dave Weckl, oraz Vinnie Colaiuta.


PRZYDATNE LINKI:
 

Miles Davis: https://www.youtube.com/watch?v=ycSAGSO1AI0 

Weather Report: https://www.youtube.com/watch?v=Ae0nwSv6cTU 

Herbie Hancock: https://www.youtube.com/watch?v=UbkqE4fpvdI 

Chick Corea: https://www.youtube.com/watch?v=sEhQTjgoTdU 

Tony Williams Lifetime: https://www.youtube.com/watch?v=Stm_pKk8hJc 

The Mahavishnu Orchestra: https://www.youtube.com/watch?v=WhzDBGiOTvg 

Blood Sweat & Tears: https://www.youtube.com/watch?v=SFEewD4EVwU 

Frank Zappa: https://www.youtube.com/watch?v=RGQxI0G6mKk